poniedziałek, 6 sierpnia 2012

[01]. Codzienność



Postanowiłam dodać rozdział pierwszy trochę wcześniej, ponieważ niedługo wyjeżdżam. Kilka słów na jego temat: rozdział jest spokojny, nie znajdziecie w nim żadnych intryg. Na początek chciałam przedstawić Wam sytuację w opowieści, rok po Sądnym Dniu. Po krótce dowiecie się, co działo się z naszymi bohaterami, co planują na przyszłość. Zalążek akcji na najbliższe rozdziały również się pojawi, ale o tym dowiecie się czytając tekst. ; D

A teraz coś z innej beczki. Chciałam gorąco, bardzo gorąco podziękować za wszystkie komentarze. Właśnie dzięki nim potrafię odłożyć ciekawą książkę, olać hit filmowy i zasiąść do pisania. Motywujecie mnie, kochani, dlatego w tworzeniu tych rozdziałów również macie swój udział. Jeszcze raz, bardzo dziękuję!

Zapraszam do czytania!

____________________

ROZDZIAŁ PIERWSZY - "CODZIENNOŚĆ"


[Centrala, 15 września 1916r.]

   Słońce nad Centralą górowało wysoko na niebie, posyłając na ziemię prawdziwy żar. Temperatura przekraczała trzydzieści stopni, sytuacji nie ratował nawet lekki wietrzyk. Mieszkańcy miasta zastanawiali się, jakim cudem jest to możliwe w środku września. Po obfitej w deszcze wiośnie, cieszyli się z ciepłego lata, jednak w tej chwili mieli go już całkowicie dosyć.
   W kwaterze głównej panował niemiłosierny zaduch, nie dało się normalnie pracować. Żołnierze pootwierali wszystkie okna, pracowali bez górnej części munduru, jednak niewiele to pomagało. W końcu major Armstrong wpadł na pomysł i w głównym hallu przy pomocy alchemii stworzył olbrzymi wiatrak. Początkowo wszyscy byli zadowoleni, jednak kiedy przeciąg rozwiał wszystkie papiery w archiwum, generał Mustang wydał rozkaz, aby go usunąć. Zrobiono to z ciężkim sercem, za plecami obmawiając bezduszność głównodowodzącego. Nie było jednak rady, wszyscy musieli się dostosować.
   Płomienny Alchemik doskonale zdawał sobie sprawę z niezadowolenia podwładnych, ale zwyczajnie to ignorował. Nie miał zamiaru zajmować się takimi błahostkami, miał poważniejsze problemy. Głównym z nich było uregulowanie wszystkich spraw w Amestris. Zamierzał również dogadać się z przywódcami krajów ościennych. Nie miał wątpliwości co do Xing - młody cesarz Ling Yao był jego dobrym znajomym. W końcu przed rokiem ramie w ramię walczyli z homunkulusami i ich ojcem. Obawiał się jednak rozmów z przywódcami pozostałych krajów, w szczególności Drachmy. Przed laty Amestris podpisało z ich rządem pakt o nieagresji, jednak oba państwa zawsze stały na nim bardzo chwiejnie.
   Roy westchnął, wachlując się teczką z dokumentami. Teraz, kiedy objął wymarzone stanowisko zastanawiał się, czy wszystko ułoży się tak, jak tego chce. Homunkulusy zostawiły po sobie naprawdę spory bałagan, sprzątanie tego wszystkiego zajmie kilka lat...
 - Generale, przyniosłam dokumenty, o które pan prosił.
   Drgnął, słysząc doskonale znany sobie głos. Spojrzał w stronę drzwi, w których stała porucznik Hawkeye. Jak zwykle dostojna, z wymalowanym na twarzy spokojem. Uśmiechnął się lekko dochodząc do wniosku, że ładnie jej w białej koszuli. Idealnie uwydatniała jej smukłą sylwetkę i kobiece kształty.
 - Generale?
 - Wybacz. Dobrze, jeśli między monotonnym przeglądaniem dokumentów człowiek ma okazję, aby zawiesić wzrok na czymś pięknym.
   Widząc szeroki uśmiech na twarzy generała, Riza westchnęła cicho. Od kiedy Mustang spełnił swoje ambicje, co raz częściej zaczął mówić podobne rzeczy pod jej adresem. Za każdym razem starała się zachowywać obojętny wyraz twarzy, jednak jej serce przyspieszało tempa. Karciła się wtedy w myślach. To niemożliwe, aby poczuła do niego coś więcej.
   Bez słowa zbliżyła się do biurka, położyła dokumenty, po czym ruszyła w stronę drzwi. Roy śledził ją wzrokiem. Kiedy zniknęła z jego pola widzenia przeczesał włosy palcami.
 - Dlaczego zawsze powiem coś głupiego? Idiota ze mnie...
 - Bywa, generale.
   Zdrętwiał, słysząc rozbawiony głos Jean'a Havoca - jednego ze swoich zaufanych ludzi. Przeklął w myślach, po czym powoli odwrócił się w jego stronę.
 - Podporuczniku, jak długo tutaj jesteście? - wycedził, siląc się na spokojny ton.
   Mężczyzna wyjął z ust papierosa, po czym wypuścił dym, robiąc przy tym kółeczka.
 - Caaały czas... - uśmiechnął się szeroko. - Generale, ładnie tak podrywać porucznik Hawkeye w czasie pracy?
   Mustang zacisnął dłonie w pięści, mając szczerą ochotę posłać w stronę podwładnego wiązkę ognia. Opanował się jednak, gestem wskazał jedną z teczek.
 - Skoro tak bardzo się nudzicie, mam dla was zadanie. Znajdźcie mi jakiegoś Państwowego Alchemika, który zajmie się sprawą seryjnych morderstw.
 - Co takiego? - Havoc spoważniał.
 - W Mizobe, wiosce na zachodzie kraju od miesiąca dochodzi do morderstw. Tamtejszy oddział wojska nie jest w stanie niczego zrobić, proszą o pomoc kwaterę główną.
   Jean wziął z biurka dokumenty i zaczął je przeglądać. Wyraz twarzy miał dość niewyraźny.
 - No, nieźle. Niestety generale, w chwili obecnej wszyscy Państwowi Alchemicy są zawaleni robotą.
   Płomienny Alchemik przeklął głośno, starając się wymyślić coś sensownego. Nie mógł odmówić pomocy tamtym ludziom, jednocześnie nie miał jak jej udzielić. Wszyscy zajęci byli ważnymi sprawami, nie mogli odłożyć tego na później. Nagle zdał sobie sprawę z faktu, że jest pewne wyjście z tej sytuacji. Złapał słuchawkę telefonu i wykręcił numer.
 - Generale...?
 - Czas na powrót braci Elric, Havoc - uśmiechnął się szeroko, po czym nagle spoważniał. - A wam radzę zabrać się do roboty, w przeciwnym razie zaraz zrobi się jeszcze cieplej!

* * *
[Resembool, 15 września 1916r.]

   W domu Rockbellów roznosił się przyjemny zapach szarlotki, którą upiekła Winry. Dziewczyna przed kilkoma dniami wróciła z Rush Valley, gdzie ukończyła praktykę u pana Garfiel’a. Mężczyzna uznał, że przekazał jej całą swoją wiedzę i życzył powodzenia na przyszłość. Protetyczka była cała w skowronkach, gorąco mu podziękowała, po czym spakowała się i tego samego dnia postanowiła wrócić do domu. Kiedy tylko znalazła się na miejscu, zamknęła się w swojej pracowni mówiąc, że ma zamiar stworzyć nowy model protezy dla Edwarda. Wychodziła jedynie na posiłki, nie zdradzając nikomu, co tak właściwie planuje.
   Obecnie siedziała przy kuchennym stole, popijając herbatę. Była wykończona, ale zarazem szczęśliwa. Zarwała ostatnie trzy nocki starając się, aby proteza była idealna. Była zadowolona z efektu, miała nadzieję, że Edowi również się spodoba.
   Drzwi wejściowe wydały z siebie charakterystyczne skrzypnięcie, a do pomieszczenia weszła Pinaco. Przez ostatni rok nic się nie zmieniła – wciąż była niską staruszką z okularami na nosie, nieodmiennie z fajką w ustach. Uśmiechnęła się lekko, czując kuszący zapach potraw.
 - Winry, połóż się spać - zaproponowała.
 - Nie, babciu - odparła sennie. - Poczekam na Ed’a, zamontuję mu protezę i wtedy się położę.
 - Nie wiadomo, kiedy wrócą...
 - Poczekam.
   Pinaco westchnęła, kręcąc z politowaniem głową. Czasami nie rozumiała pośpiechu, który towarzyszył młodemu pokoleniu. Po co robić coś na gwałt, skoro nie jest to natychmiastowo potrzebne...?
 - Skoro tak bardzo ci zależy, to czekaj. Ja idę się przejść.
   Opuściła dom, zostawiając wnuczkę samą. Protetyczka stłumiła ziewnięcie, rozkładając się na blacie stołu. Od kiedy bracia Elric otrzymali roczny urlop zdrowotny, postanowili wrócić do Resembool. Zamieszkali w domu Rockbellów, jednak zapowiedzieli, że nie pozostanie tak na długo. Początkowo myślała, że planują kolejną podróż, ale okazało się, że chcą własnymi rękoma odbudować rodzinny dom. Ucieszyła się, kiedy miała chwilę wolnego czasu starała się pomagać im na różne sposoby.
   Nie wiedziała, ile tak przesiedziała. W końcu usłyszała radosne szczekanie Den’a. Podniosła się do pionu, przeciągnęła się, po czym dopiła zimną już herbatę. Po chwili drzwi otworzyły się, a do jej uszu doleciał radosny śmiech braci. Kąciki jej ust lekko się uniosły. Cieszyła się, że nareszcie są szczęśliwi.
 - Winry? Upiekłaś szarlotkę!?
   Alchemicy szybkim krokiem skierowali się w stronę kuchennej szafki, na której leżało ich ulubione ciasto. Doskonale znali ten zapach. Podobną szarlotkę potrafiły zrobić jedynie trzy osoby: nie żyjąca już mama, pani Glacier i Winry.
 - Tak, częstujcie się… - wstała, po czym złapała starszego Elrica za rękaw koszuli. – Ed, ty idziesz ze mną.
 - Co? A nie mogę najpierw…
   Umilkł, widząc jej stanowcze spojrzenie. Posłusznie dał się poprowadzić w stronę pracowni. Czyżby protetyczka skończyła nową protezę…? Westchnął w duchu. Jeśli tak, czeka go nieprzyjemne podłączanie nerwów…
 - Jak idzie budowa?
 - Eh…? A, dobrze. Dziś skończyliśmy kłaść dachówki, teraz wystarczy urządzić dom od wewnątrz.
 - To świetnie. Gdybym mogła w czymś pomóc, mówicie.
   Edward uśmiechnął się szeroko, widząc szczęśliwy wyraz jej twarzy. Teraz, kiedy wiedli spokojne życie w rodzinnej wiosce, Winry i babcia Pinaco nie musiały już się o nich obawiać. Wrogowie zostali pokonani, a Elricowie zdobyli naprawdę wielu przyjaciół.
 - Mogłabyś pomóc nam z wystrojem wewnętrznym. Masz ładny gust.
   Drgnęła, zaskoczona jego słowami. Chrząknęła cicho, a na jej policzkach błądził delikatny rumieniec.
 - Um… dziękuję. Postaram się.
   Po chwili znaleźli się w pomieszczeniu, które pełniło funkcję warsztatu protetycznego. Ed usiadł na krześle, natomiast Winry zbliżyła się do czarnego etui, znajdującego się na jednej z szafek. Wzięła go w ręce, po czym zbliżyła się do chłopaka.
 - Uważam, że wyszła w porządku, ale sam oceń.
   Podniosła wieko, uważnie śledząc wyraz jego twarzy. Edward z niedowierzaniem wpatrywał się w protezę lewej nogi, spoczywającą na dnie pudła. Miała normalne wymiary, jednak dziewczyna zrobiła coś, czego nie robiła nigdy wcześniej – pokryła stal tworzywem, przypominającym ludzką skórę.
 - W-Winry, to jest… - szukał odpowiednich słów. – Dziękuję, ta proteza jest idealna!
   Zaśmiała się, biorąc efekt swojej pracy w ręce.
 - Starałam się, aby była wytrzymała, a zarazem lekka – postukała w obudowę. – Z takim cackiem złapiesz jeszcze większą liczbę bandytów.
   Stalowy drgnął, z zaskoczeniem przyglądając się jej wesołej twarzy. Dzień powrotu do pracy zbliżał się wielkimi krokami. Razem z Alem cieszył się z faktu, że znów będzie mógł podróżować po świecie. Uwielbiał spokój w Resembool, jednak na dłuższą metę był on strasznie męczący.
 - Winry… Myślałem, że nie będziesz z tego faktu zadowolona.
 - Daj spokój, przecież lubisz być Państwowym Alchemikiem.
 - Tak, ale mimo to…
 - Nie rób takiej miny, Ed – zaśmiała się. – Wyjdziecie na kilka tygodni, ale koniec końców wrócicie do domu, prawda?
   Zaśmiał się, po czym rozwichrzył jej włosy.
 - Tak, do domu.

13 komentarzy:

  1. Muszę od Ciebie brać przykład i nie tworzyć zdań na trzy linijki, tylko gdzieś co najmniej o połowę mniejsze. Twoje się ideale i oddają wszystko co potrzeba, bez zbędnych dupereli. Muszę się tego koniecznie nauczyć, bo wszystko opisałaś w taki delikatny, ale jednak precyzyjny sposób. ^^ Wszystko idealne wygląda i aż się z uśmiechem czyta, bo się człowiek nie gubi w połowie. Sama po tej notce, nagle zachciałam wrócić do mojego FF o FMA. Takie jak ja tam chore zakończenie wymyśliłam, to... *w* Na pewno bym zaskoczyła, skromnie mówiąc xD Wracając... Wszystko takie spokojne, sielankowate ale widać, ze szykuje się coś większego ^^ Mustang teraz zadowolony, podrywa kochaną Rizuchne, a Havoc sobie podsłuchuje na boku ^^ Winry samym swoim imieniem mnie denerwuje, ale niestety będę musiała to jakoś przeboleć :) Za to braciszkowie postanowili odbudować swój dom. Aż się cieplej na serduszku robi >♥<
    Nie znalazłam posklejanych wyrazów i teraz z niecierpliwością czekam na rozdział 2! ^ ^

    OdpowiedzUsuń
  2. Voooi!Jest super! Czytam i czytam,początek był naprawdę zabawny,ah ten Roi <3 Niech w końcu zaiskrzy ta iskierka między Risą i nim,a wyjdzie mały płomyczek xD. Wszystko cudnie i bum cyk cyk...aż nie doszłam do momentu Winry,człowieku jak ja jej nie lubie!!!!! Myslałam,ze zaraz jebne i zabije. Ale pomińmy me złosliwości.Mam nadzieje,ze wiecej sie ta blond pała nie pojawi^^ Czekam na kolejny rozdział i nowe przygody Earliców <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo przyjemny w czytaniu rozdział. Popieram komentarz Shiro - niech wreszcie zaiskrzy miedzy Royem i Risą xD Mam nadzieje, że Roy w końcu wykorzysta swoją naturę playboya do przyjemniejszych rzeczy niż kodowanie zapisków xD Wziąłby się za podrywanie Risy, hehe. Nie pamiętam do końca jak zakończyło się FMA, ale mam nadzieje że sukcesywnie to sobie przypomnę ^^. Oby tak dalej, masz mnie informować o rozdziałach bo jak zapomnisz to nie ręczę za siebie :P ~ Roza z wiez-chowanca.blog.onet.pl

    OdpowiedzUsuń
  4. Pozmieniałaś trochę! ^^ Dodałaś kilka szczegółów i wyszło bardzo dobrze. Taki prawdziwy klimat Fullmetal Alchemist. ;) Mustang, jak to Mustang, jak zwykle palnie to co mu ślina na język przyniesie. Ale dobrze, że w końcu zabrał się za swoje życie prywatne (Czas zmienić stan cywilny, panie generale). Edzio z Alem wypoczywają, niestety wszystko kiedyś się kończy. ^^ (Przez Mustanga jak zwykle...). Przynajmniej znów wyruszą w podróż! Aż sama mam chęć z nimi wyruszyć! XD

    Ej, ludu tam w górze, co wy do Winry macie? XD Ja ją lubię, spoko jest (Sama się pcham na szafot). Coś czuje, że zaraz mnie sterroryzują. ^.^''

    Dobra - Życzę wiele pomysłów w dalszym tworzeniu i niecierpliwie czekam na ciąg dalszy. <3

    Piszę ten komentarz mając przed sobą zeszyt i "Łowcę Snów" Stephena Kinga. <3

    OdpowiedzUsuń
  5. Mimo iż nie obejrzałam wszystkich serii i odcinków FMA, co nie co wiem. Sądząc po prologu i tym rozdziale, zapowiada się świetnie. Zapraszam również do siebie -
    dondake-i-po-sprawie.blogspot.com
    Moje gg: 32528935

    OdpowiedzUsuń
  6. łaaaaa, Miyu, siemka. *tuli*
    nie sądziłam, że ty też wkroczysz na blogspota~ 8D
    jutro zabiorę się za czytanie opowiadania. :D
    swoją drogą u mnie będą na razie pustki, dzisiaj nad ranem wróciłam od rodziny i mam trochę rzeczy do ogarnięcia.
    swoją drogą, bardzo ładnie masz tutaj. ^_^
    pozdrawiam~~

    OdpowiedzUsuń
  7. Pisz dalej, chcę zobaczyć, co się stanie :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Witaj^^

    Twój adres znalazłam u Sign, więc postanowiłam zajrzeć, chyba się nie gniewasz :)

    Cieszę się, że tu trafiłam, gdyż opowiadań o FMA, które są warte przeczytania jest zdecydowanie za mało. A Twoje bardzo mi się spodobało i zaciekawiło.

    Życzę dużo weny i będę wdzięczna za informowanie mnie o nowych rozdziałach, oczywiście, jeśli to nie kłopot ;) To moje gg:42498347

    Pozdrawiam^^

    OdpowiedzUsuń
  9. łeeee, wczoraj w nocy jak czytałam na komórce (tak mi się znacznie lepiej czyta, mogę się skupić :D) to ci taki piękny komentarz napisałam, ale mi go zjadło. ;___;

    ale dzisiaj napiszę jeszcze ładniejszy!

    tak więc, miło poczytać coś o FMA, troszkę mi się zapomniało o nim. co z tego, że mało z niego pamiętam i mam wszyściutko pomieszane z pierwszą serią (z 2005 roku) anime. XD mangę czytałam prawie rok temu i jakoś tak mi szybko poszła, że niewiele pamiętam. @.@
    ale twoje opowiadanie to dobra okazja, by sobie poprzypominać. XD

    wracając do opowiadania - bardzo fajnie mi się czytało, bardzo fajnie napisane. >u< podoba mi się, że na dzień dobry mamy wrzucone propozycje kilku wątków - morderstwa, nowe homki, zmiana stanu cywilnego Mustanga i pewnie z samym Homunkulusem też coś będzie. bardzo fajnie, bardzo miło. :D

    JA.CHCĘ.WIĘCEJ! pamiętam, że jak wczoraj czytałam to tak skończyłam ten rozdział, idę, żeby przeczytać drugi - a tu go nie ma. :C tak więc czekam na kolejne rozdziały!

    swoją drogą, podpis '5 tyg. temu' pod moim nickiem z boku wygląda upiornie, więc zabieram się za pisanie, niewiele już zostało, może dzisiaj albo jutro coś się pojawi. @.@

    tak więc ja chcę więcej i pozdrawiam gorąco! ^__^

    OdpowiedzUsuń
  10. oto ja, przybywam zaspamować nowym komentarzem, by poinformować, że u mnie nowy rozdział!

    OdpowiedzUsuń
  11. Boże, to jest genialne! Widać,że masz lekkie pióro, rozdziały czyta się bardzo łatwo. Normalnie pozazdrościć talentu! Cieszę się ogromnie, że tu trafiłam :)

    Ale...! Czas pokazać teraz moją inteligencję, muawhaha! XD otóż, przy deklinacji imion, które kończą się spółgłoską, nie stawia się apostrofu. Czyli, kiedy piszesz imię 'Ed' i je odmieniasz, to piszesz: Eda, Edowi. Jeśli zaś imię jest zakończone samogłoską, wtedy dajemy apostrof :) to taka informacja na przyszłość ^^
    Czekam na next. A informujesz na blogu czy na GG? Choć wiesz, mnie chyba nie musisz informować o nn, bo sama prawie codziennie wchodzę na wszystkie blogi pokolei :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Heh.. uwielbiam czytać coś co zawsze ma ręce i nogi xD Rozdział super. Uwielbiam też Havoc'a i Mustanga.
    Ok. Teraz kolejny rozdział mnie czeka, jednak nie wiem kiedy go przeczytam ;) Papatki xD

    OdpowiedzUsuń
  13. Wreszcie się w sobie zebrałam i nadrabiam zaległości wybacz że tyle to trwało i nie komentowałam, ale rozumiesz początek roku i takie tam. No więc nie owijając w bawełnę, twój styl pisania jest boski czyta się wszystko tak lekko opisy mimo tego że są krótkie nie są nachalnie narzucone i wszystko idealnie ze sobą współgra *przynajmniej mam takie wrażenie* :D Fajnie że wstrzymałaś się z jakąś większą akcją i rozdział jest takim delikatnym początkiem ^^

    OdpowiedzUsuń